Zdjęcie nieba ze średnimi blog unslpash

Oceny są ważne, były ważne i będą ważne. Zawsze.

Siedem lat studiów w telegraficznym ocenkowym skrócie:

1 rok – średnia 2,96 (dwie poprawki w sesji poprawkowej i dwa nieklasyfikacje  – czyli przedmioty przeszły na drugi rok)

2 rok – średnia 3,66 (trzy poprawki w sesji poprawkowej zakończone sukcesem)

3 rok – średnia 4,4 – zero poprawek

4 rok – średnia 4,68 – zero poprawek 

5 rok – średnia 4,75 – zero poprawek – stypendium rektora za poprzedni rok

Wiadomo, że na mgr jest łatwiej, już ma się obcykany cały system, wiadomo też do kogo pójść na zajęcia po łatwą 5

Ale później była psychologia:

1 rok – średnia 4,6 i aż trzy 5! 

2 rok – średnia 4,41 i jeden egzamin do którego nie podeszłam i jak na ironię była to psychologia społeczna. To było żałosne z mojej strony i wciąż sobie za to wewnętrznie do odpokutowałam. Jak można nie pójść na egzamin z obszaru, z którego ma się magisterkę? 

Dlaczego na Uniwersytecie nie ma ocen z zachowania?

Bo ja bym sobie wystawiła 5 za zachowanie. Byłam jedną z tych pilnych studentek, które lubią się pokajać, napisać pięknego maila z „Szanowna Pani Profesor” na wstępie i „Z wyrazami szacunku” na końcu. Zawsze miałam uporządkowane papiery, więc Panie z sekretariatu nie wiedziały jak się nazywam (tylko Ci zainteresowani obchodzeniem przepisów typu: „Czy mógłbym poprosić o wprowadzenie oceny dwa miesiące po terminie?” przyjaźnili się z Paniami z sekretariatu). Ogólnie byłam bezproblemowa. Dlatego z zachowania wystawiam sobie piątkę do dziennika.  

Dlaczego Uniwersytet nie wystawia ocen za poważne podejście do studiów?

Nic mnie tak nie mierzi jak olewacze. No nic. Jak słyszę: „nie chce mi się”, „nienawidzę studiować”, ”zrobię na odwal się”, „czego oni ode mnie chcą”, to mnie krew zalewa. Po co poszłaś na te studia? Po co? Ja rozumiem, można mieć kryzys po nie zdanym egzaminie. Zniechęcenie, spadek formy, wszystko ok. Ale jak ktoś po trzech latach powtarza „nienawidzę tu być”, to mam ochotę nią (bo te słowa padają głównie z ust dziewczyn) wstrząsnąć i powiedzieć: „Zwalniam Cię z tego przykrego obowiązku, idź marudzić do pracy, zamiast brzęczeć mi nad uchem w jakiej ty jesteś koszmarnej sytuacji”. Być może niektórych to rozczaruje, ale:

1. Studia wymagają wysiłku

2. Studia wymagają dyscypliny

3. Papierek dostaje się za coś – a konkretnie uwaga! za oceny i za włożoną pracę. 

Ja też poszłam na studia, bo nie miałam pomysłu na życie. Ale czułam, że przyłożenie się do pracy to mój cholerny obowiązek. Po każdej słabej ocenie zalewała mnie fala wstydu. Ale to taka, że nawet nie będę próbować odtwarzać tych uczuć, bo mogę się znowu rozpaść na kawałki. 

Harowałam na lepsze ocenki i jestem z tego dumna, bo pomogły mi zbudować bezpieczne miejsce, na którego bazie zaczęłam konstruować swoją „dorosłą” pewność siebie. Byłam dumna z każdej 5! Tak. 

Ale są tacy, którzy kiwają głowami i mówią, że oceny nie są ważne. Według mnie średnia z ocen przestaje się liczyć dopiero po kilku latach od obronienia dyplomu. Wtedy zacierają się wspomnienia, urywają stare znajomości, a średnia na dyplomie zostaje wyparta do podświadomości. Nie wiem ile razy to powtarzałam, ale oceny są materialnym przedstawieniem Twojej studenckiej wartości. Ja wolę być warta więcej, niż mniej, nawet jeżeli waluta powszechnie nie jest uważana za przyszłościową. Żaden pracodawca nie pyta o średnią ocen. Ale czy na pewno? A co z cechami takimi jak „dyscyplina”, „samozaparcie”, „dokładność” i ”terminowość”, które wyrabia podczas pracy na ocenki. Te wartości szanuje się wszędzie i to jest też dobra wiadomość dla tych ciężko pracujących. Wasz wysiłek się nie zmarnuje. 

Znam też olewaczy, którzy przejechali przez studia na ślizgawce. Gdybym nie widziała tego zjawiska na własne oczy, to nie uwierzyłabym, że tak się da. Jeżeli zapytasz, czy można się nie uczyć i przejść przez studia, odpowiem, że można. Tak samo twierdząco odpowiem na kolejne pytania: 

– Czy można przygotować się do egzaminu kilka godzin i zdać, nawet na 4 czy 5? Tak

– Czy można zaskarbić sobie przyjaźń prowadzących będąc nieterminowym i niezdeyscyplinowanym? Można

– Czy można ani razu nie przyjść przygotowanym za zajęcia i zaliczyć przedmiot? Można

– Czy można dostać dyplom za pracę mgr napisaną w dwa tygodnie? Można

Jaki sens ma zabawa pt. „Jak się narobić, żeby się nie narobić?” na studiach? Nie wiem. Tracą na tym wszyscy oprócz olewacza. Pierwszymi poszkodowanymi są inni studenci, bo taki ślizgacz na przykład wkurza prowadzącego tym, że klepie na kompie całe ćwiczenia. Drugimi poszkodowanymi są wykładowcy, bo odechciewa im się prowadzić zajęcia, jeżeli nie ma zainteresowania słuchaczy (czyli pół sali siedzi na telefonie i gra w Candy Crush).  Trzecim wielkim poszkodowanym jest wizerunek studenta. No kto nie słyszał w mediach o przygłupich młodziakach, którzy idą na studia, bo nie mają co robić i w dodatku są roszczeniowi, bo chcą zaliczać egzaminy tylko w formie testów? Studia to nie obowiązek, można się z nich wypisać w każdej chwili.

A może w tym jest trochę sensu. Może Ci wszyscy zdyscyplinowani studenci (w tym ja) się mylimy? Może dobre oceny nie są warte świeczki? Może dyscyplina jest warta na rynku pracy mniej, niż kreatywne cwaniactwo? Może nieuk stanie się „ukiem” w pracy i zostanie pracownikiem roku, dzięki umiejętnościom negocjacyjnym zdobytym w sekretariacie, gdzie sypał/a argumentami jak z rękawa, żeby przekonać Panią do wpisania do USOSA zaliczenia po terminie. 

Może. 

Czas pokaże.

Oby wyszło na moje. 

PS Olewaczem nie jest osoba, która jednocześnie pracuje i studiuje i po prostu fizycznie nie wyrabia się z obowiązkami. Jest nią osoba, która NOTORYCZNIE wybiera spotkanie z koleżankami, zamiast uczenia się. Oczywiście zdrowie psychiczne jest ważne, niektórzy twierdzą, że dla zachowania takiego zdrowia, trzeba od czasu do czasu wyjść ze znajomymi (osobiście nie rozumiem tej potrzeby). Ale bez przesady. Netflix i koleżanki nie uciekną, a dobre oceny już tak