
Stres to dla każdego co innego
Istnieją ludzie, dla których sesja to 15 minut przyspieszonego bicia serca. Znam też takich, dla których sesja to tygodnie wylanych łez.
Początki stresu
Doświadczenia z przeszłości możesz ocenić jako pozytywne lub negatywne.
Pamiętam, że z pierwszego kolokwium ze wstępu do socjologii dostałam najniższą ocenę z grupy. Ostatecznie musiałam też powtórzyć egzamin. Jak myślisz? Jak wspominam ten przedmiot? Czy kiedykolwiek wybrałam się na podobny (choćby z nazwy nawiązujący do wstępu do socjologii)? Nie.
Nie zaliczyłam egzaminu więc uznałam, że nie jestem w stanie sobie z nim poradzić. W konsekwencji byłam przekonana o swojej głupocie i nieporadności. To przekonanie to jednocześnie ocena poznawcza tego, czy będę umiała sobie poradzić z kolejnym wyzwaniem, czy raczej nie.
Ty też oceniasz swoją zdolność do radzenia sobie z nauką czy egzaminami. Właściwie oceniamy wszystko co robimy:
– planowanie
– przygotowania do sesji
– regularną naukę
– radzenie sobie ze stresem egzaminacyjnym
– działanie pod presją
Te wszystkie elementy składają się na całokształt bycia studentem. Od tego jak oceniasz każdy z nich, zależy to, jak oceniasz siebie jako studentkę.
Jeżeli dobrze Ci idzie planowanie, to uważasz, że jesteś dobrze zorganizowana.
Jeżeli uczysz się regularnie, to uważasz się za osobę zdyscyplinowaną.
Jeżeli dobrze działasz pod presją, to nie czas egzaminów Ci nie straszny.
I tak dalej.
Stres wynika więc w dużej mierze z tego jak poradziłaś sobie z konkretną sytuacją w przeszłości.
Jeżeli w ogromnym stresie przygotowywałaś się do sesji, to jesteś przekonana, że nie umiesz inaczej. Ocenisz, że bez nerwów nie da się przygotowywać do egzaminów.
Jeżeli nie stosowałaś się w 100% do planu powtórek, to pewnie uważasz, że nie umiesz być regularna w nauce.
Jeżeli podczas pierwszego egzaminu na studiach bardzo się stresowałaś, to będziesz myśleć, że każdy egzamin to emocjonalny horror.
Ciągle opierasz działania na przeszłości
To co myślisz na swój temat, jest zbudowane na wydarzeniach z przeszłości. Ale dzisiaj jesteś już kimś innym, niż byłaś dwa lata temu. Ty zmieniasz się codziennie, ale Twoje przekonania nie. Najtrudniej jest zmienić te negatywne.
Dlaczego to, co zrobiłaś rok temu, ma wpływać na to, jak zachowujesz się dzisiaj?
Dlaczego ty sprzed roku, dyktujesz teraźniejszej sobie, z czym jest zdolna się zmierzyć?
Może rok temu nie umiałaś trzymać się zaplanowanych powtórek do egzaminu, ale przez ostatnie 365 dni zmieniłaś się na tyle, że warto sprawdzić, czy dzisiaj planowanie poszłoby Ci lepiej?
Gdzie jest twoje źródło stresu?
Wszystkie szkodliwe przekonania o studiowaniu, składają się na twój stres. Zaczynając od tego, że nie jesteś w stanie zaplanować nauki i trzymać się planu. Kończąc na tym, że napisanie 40 stron licencjatu przekracza twoje możliwości.
Moje najgorsze przekonanie dotyczyło tego, że nie umiem pisać. Było tak silne, że oblałam kilka pisemnych egzaminów. A stres przed pracą licencjacką był tak ogromny, że pisałam ją na ostatnią chwilę. Nie wierzyłam, że mogę napisać aż tak długą pracę!
Co się stało, że zmieniłam szkodliwe przekonanie o nieumiejętności pisania? To był powolny proces. Byłam dumna z każdego zdania, które powoli zapełniało plik z pracą. Ten widoczny gołym okiem progres dał mi dużo siły.
Skoro napisałam jedną stronę, to dlaczego nie mogłabym napisać kolejnej? Jeżeli dobrze streściłam jedną lekturę z literatury, to dlaczego nie pójdzie mi sprawnie z drugą? Cały proces przypieczętowała dobra ocena pracy na egzaminie końcowym.
Najważniejsze było dla mnie było to, że praca w ogóle powstała. Nie byłoby to możliwe rok czy dwa lata wcześniej. Jak już wiesz, uważałam wtedy, że nie jestem zdolna do napisania czegoś dłuższego niż 300 słów.
Innym szkodliwym przekonaniem było to, że nie umiem się regularnie uczyć. To było ogromnym źródłem stresu. Wiedziałam, że przyjdą egzaminy, a ja będę rozstrzęsiona, zepchnięta w otchłani nicnierobienia. Robiłam sobie zaległości, nie dlatego, że byłam leniwa, tylko dlatego, że paraliż uważałam za coś oczywistego. Tak samo zachowywałam się przy pierwszej, jak i 6 sesji egzaminacyjnej.
To, że nie umiem się regularnie uczyć zakodowałam sobie wcześniej (stawiam, że w gimnazjum) i byłam przekonana, że tak po prostu jest. Na trzecim roku studiów doszłam do ściany, wiedziałam, że bez regularnej nauki prędzej rzucę studia, niż zdam na magisterkę. Na szczęście poczytałam o ludziach, którzy odnoszą sukcesy w szkole i podjęłam decyzję, że muszę zmienić swoje nawyki.
Nawyki były podstawą przekonania, że nie umiem się regularnie uczyć. Zbudowałam je na doświadczeniu. Dziesiątki razy uczyłam się na ostatnią chwilę i uważałam, że inaczej się nie da, że inaczej nie umiem. Okazało się, że umiem. Pierwsza próba, druga, czterdziesta i w końcu uwierzyłam, że regularna praca wcale nie jest trudna.
Sama musisz spróbować, to działa.
To, że podczas wszystkich sesji zaliczasz psychicznego doła może się zmienić. Jestem na to żywym przykładem. Popatrz na to, co uważasz za niemożliwe i uwierz, że jest możliwe. A później próbuj i próbuj, raz, drugi czy dwudziesty. W końcu wyrobisz w sobie nawyk.
Stres przed egzaminami będzie wspomnieniem, a nie rzeczywistością.